O, jak ja bym chciała jeszcze powrócić do momentu wyciągania smakołyków ze święconki :)
Na początku jest tyle przygotowań, a potem możemy cieszyć oko i żołądek wszystkimi tymi pysznościami. Ja w tym roku byłam święcić pokarmy w małym miasteczku u mojego taty. Zwyczaj zupełnie inny, niż w mojej parafii. Ale fajnie jest przeżyć coś na nowo, niby to samo, a jednak inaczej;) A Ty co wkładasz do koszyczka?...
Komentarze
Prześlij komentarz